5 sierpnia 1915
Tego dnia rano, wycofujące się wojska rosyjskie wysadziły wszystkie cztery warszawskie mosty. Przez kilka godzin Warszawa była wolna. Po południu warszawiacy mieli już nowego okupanta - Niemców.
Wojska rosyjskie, a także urzędnicy i ich rodziny od wielu dni w panice opuszczały miasto. Trwało chaotyczne pakowanie i wywożenie nie tylko rzeczy prywatnych, ale także wyposażenia fabryk, szpitali, dzieł sztuki. Z samych Łazienek wywieziono 900 wielkich pak, nie oszczędzono nawet złoconych framug i obrazów na plafonach ściennych. Ostatecznie 5 sierpnia w nocy, gdy wojska pruskie były pod samą Warszawą, Rosjanie ostatecznie opuścili miasto i po przedostaniu się na praski brzeg wysadzili wszystkie warszawskie mosty.
Pierwszy, o 6 rano wyleciał most Poniatowskiego. Cztery wysadzone przęsła szczególnie kłuły w oczy Warszawiaków, ponieważ most zaledwie półtora roku wcześniej został oddany do użytku. Następnie wysadzono most Kierbedzia. Niemcy przystąpili do jego odbudowy zaraz po wkroczeniu do miasta. Połowa mostu Kierbedzia została oddana do użytku w grudniu 1915 r., a cały most w marcu 1916 r. Odbudowane przęsła miały inny kształt niż pozostałe. Most w niezmienionej formie przetrwał do 14 września 1944 r., kiedy został wysadzony przez Niemców. Na końcu wysadzono dwa mosty kolejowe przy Cytadeli. Warszawa została bez mostów, ale także bez Rosjan, choć jak wskazuje fragment poniżej pozostało w mieście kilku pechowców, którzy się nie wyrobili na czas.
Tadeusz Bąblewski (uczeń): „Przy hotelu "Polonia" zebrał się tłum ludzi, patrzący w stronę ulicy Grójeckiej, skąd spodziewano się wejścia wojsk niemieckich. Nastąpił drugi i trzeci wybuch. wysadzono w ten sposób wszystkie mosty (…) - łączność Warszawy z Pragą została przerwana. Nagle z hotelu "Polonia" wypadło dwóch rosyjskich oficerów, którzy zabawiali się widocznie w nocy i przespali wyjście swoich wojsk. Teraz wsiedli do dorożki i - waląc pięściami dorożkarza - kazali mu galopem jechać w kierunku mostu. Wśród tłumu słychać było rozmaite uwagi. Przy mnie stała jakaś zażywna jejmość, która zgryźliwie powiedziała: „Przefajdali panowie oficerowie matiuszkę Rosiję”.
Jeden z pamiętnikarzy zapisał: „Popłoch między Rosjanami umykającymi na Pragę, był tak wielki, że furgony, na których uciekali, nie mogły pomieścić wszystkich zbiegów. Obok dygnitarzy sądowych, częstokroć bez czapek na głowie, sadowili się ich woźni, sołdaci bez broni, żony czynowników z dziećmi. Nierzadko na tych furgonach spostrzegano trzodę chlewną, stosy bochenków razowego chleba, sprzęty domowe, malowidła świętych, dźwigane przez popów. Wszystko to przedstawiało groteskowy obraz strwożonej, tchórzliwej gromady, szukającej ratunku w ucieczce przed groźnym, żądnym zemsty i łupów wrogiem”.
Poczucie wolności, cisza i spokój nie trwały długo. Po południu w mieście byli już Prusacy, a nad Wisłą rozpoczęła się trwająca kilka kolejnych dni kanonada. Niemcy zawzięcie ostrzeliwali brzeg praski, Rosjanie osłaniali ucieczkę strzelając z mniejszych działek. Dzięki temu tylko dzielnice bezpośrednio przy brzegu Wisły były w niebezpieczeństwie.
Źródła:
Polski wir I wojny, opracowała Agnieszka Dębska, Warszawa 2014.
Aleksander Kraushar, Warszawa podczas okupacji niemieckiej 1915-1918. Notatki naocznego świadka, Lwów 1921.
Jerzy S. Majewski, Po Moskalach Prusacy
Mapa
Fotografia:
Wysadzony Most Poniatowskiego, 5 sierpnia 1915