15 lutego 1979
O godzinie 12.37 centrum Warszawy wstrząsnął olbrzymi huk. Zginęło 49 osób, a 110 zostało rannych. Winnym okazała się wadliwa instalacja gazowa i siarczysty mróz.
Piotr Kołodziejski, uczestnik zdarzenia, wspomina:
Dowiedziałem się, że w domu towarowym „Junior” pojawiły się spodnie sztruksowe. Dlatego pojechałem do centrum [...]. Postanowiłem podjąć trochę gotówki z książeczki oszczędnościowej. Udałem się do najbliższego banku, czyli do Rotundy. Zbliżała się dwunasta trzydzieści. To była zima stulecia. Mróz naprawdę siarczysty.
[...] Wszedłem do budynku razem z moją dziewczyną. Przed kasami przy samym wejściu stało po parę osób, więc obeszliśmy salę i po drugiej stronie znaleźliśmy puste okienko. Podałem wtedy kasjerce książeczkę oszczędnościową i poprosiłem o tysiąc pięćset złotych. Sympatyczna pani coś w niej zapisała, po czym oddała mi ją wraz z pieniędzmi. Wszystko włożyłem do podręcznej torby. I już chcieliśmy odejść, kiedy postanowiłem sprawdzić, czy w dokumencie kasjerka właściwie wszystko odnotowała. Młoda kobieta nie sprawiała wrażenia zbyt doświadczonej. W tamtych czasach nie znano jeszcze komputerowych wyciągów bankowych, więc zawsze mogła się pomylić. Wyjąłem książeczkę z torby, sprawdziłem, wszystko było w porządku. Dokument włożyłem z powrotem, zamknąłem torbę i przewiesiłem ją przez ramię. Trwało to dosłownie kilkadziesiąt sekund. Nagle ujrzałem przed sobą unoszącą się podłogę i w ślad za tym fontannę betonu. Nawet nie zdążyłem się przestraszyć. Zasnąłem. Potem, w szpitalu, dowiedziałem się, że tamte kilkadziesiąt sekund uratowało mnie i mojej dziewczynie życie. Spośród ludzi znajdujących się na odcinku od „naszej” kasy aż do wyjścia nikt nie ocalał.
Źródło:
http://www.kolodziejczak.info/
Mapa
Fotografia:
Rotunda PKO po wybuchu, 15 luty 1979 - Fot. Wikimedia Commons, domena publiczna