13 października 1923
Rankiem 13 października 1923 całą Warszawą wstrząsnął wybuch. W okolicach Dworca Wileńskiego na Pradze większość budynków została w jednej chwili pozbawiona szyb. Jednak epicentrum huku było po drugiej stronie Wisły. Nad Cytadelą warszawską unosił się dym, okazało się, że wyleciał w powietrze skład prochu.
W mieście wybuchła panika, nikt właściwie nie wiedział, co się stało. Nad Cytadelą unosił się dym. Z miast na wschód od Warszawy - Otwocka, Rembertowa, Piaseczna czy Mińska Mazowieckiego - dzwoniono do stolicy z pytaniem, co się dzieje, bowiem huk był słyszalny nawet w tak odległych miejscowościach, tłukąc przy tym szyby. Sytuacji nie pomagały opanować plotkarskie dzienniki, donoszące o setkach ofiar wybuchu, powtarzające niesprawdzone informacje, węszące spiski i wieszczące groźbę kolejnych eksplozji.
Wybuch zniszczył prochownię Cytadeli i osławiony X Pawilon, wówczas zamieszkiwany przez oficerów służących w jednostce i ich rodziny. Zginęło 28 osób, w tym tylko 2 wojskowych, rannych było 89 osób.
Jeszcze tego samego dnia rząd Witosa w oficjalnym oświadczeniu jednoznacznie mówił o nieprzypadkowym charakterze wybuchu: Zbrodnicza ręka dokonała w dniu dzisiejszym zamachu w stolicy państwa. Natychmiast zaczęto szukać winnych, podejrzenia padły od razu na ruch komunistyczny, od wojny polsko-bolszewickiej uważany za największego wroga państwa polskiego. O zorganizowanie zamachu oskarżono por. Walerego Bagińskiego i ppor. Antoniego Wieczorkiewicza. Problem jednak w tym - i w ogóle fakt ten nie przeszkadzał śledczym - obaj oskarżeni od sierpnia siedzieli w areszcie pod zarzutem udziału w komunistycznym spisku.
Sprawa nabrała charakteru politycznego i ideologicznego, a prasa emocjonowała się śledztwem, mnożąc wciąż to nowe - wzajemnie się wykluczające - wersje wydarzeń. Najważniejszym świadkiem oskarżenia był Józef Cechnowski, były członek ruchu komunistycznego, teraz nawrócony i obciążający swoimi zeznaniami dawnych kompanów. W istocie Cechnowski był policyjnym szpiegiem i prowokatorem. W odwecie za zdradę ruchu i pomówienia komuniści zorganizowali na niego nieudany zamach.
Walery Bagiński i Antoni Wieczorkiewicz zostali skazani na karę śmierci, jednak prezydent Wojciechowski zamienił im wyroki na 15 lat więzienia. Nie zgromadzono twardych dowodów na ich winę, wyrok zapadł pod naciskiem opinii publicznej. W 1925 na granicy z ZSRR miało dojść do wymiany obu skazanych na polskich dyplomatów więzionych przez Rosjan. Jednak pilnujący aresztantów polski policjant, Józef Muraszko, zastrzelił obu. Za zabójstwo został skazany jedynie na dwa lata, z czego w więzieniu przesiedział rok. Krąży legenda, niepotwierdzona przez historyków, że Muraszko w trakcie niemieckiej okupacji został konfidentem gestapo, za co został skazany na śmierć przez podziemny sąd.
W Polsce Ludowej obaj skazani - Walery Bagiński i Antoni Wieczorkiewicz - zostali uznani za męczenników ruchu komunistycznego. W 1960 ich imionami nazwano Oficerską Szkołę Uzbrojenia w Olsztynie.
Do dziś nie wiadomo, co właściwie było przyczyną wybuchu w warszawskie Cytadeli.
Źródła:
Piotr Osęka, Dlaczego wybuchła Cytadela?, "Ale Historia" z 14.10.2013
Kamil Borecki, Obóz narodowy wobec wybuchu w Cytadeli Warszawskiej w 1923 roku i jego konsekwencji na podstawie relacji prasowych, „Niepodległość i Pamięć”, 2018, Nr 3, s. 15-50.
Mapa
Fotografia:
Wybuch prochowni w Cytadeli w Warszawie 1923 - Fot. z tygodnika "Żołnierz Wielkopolski", Nr. 25 z dn. 01.11.1923