Na warszawskiej ulicy

Zdjęcie dla kartki: Na warszawskiej ulicy Blur dla zdjęcia do kartki: Na warszawskiej ulicy

Fot M. Pusch/POLONA, domena publiczna

14 kwietnia 1881

Zdjęcie wykonane pod koniec XIX wieku przedstawia plac Bankowy. Od lewej widać gmach Banku Polskiego i Giełdy na rogu ulicy Elektoralnej, z widocznym jednym z nielicznych wtedy "zegarów dla użytku publiczności" (w 1899 było takich 28 w Warszawie), dalej Pałac Ministra Skarbu. Ta okolica, co oddaje zdjęcie, była jednym z bardziej ruchliwych miejsc ówczesnej Warszawy.

Choć ruch uliczny opierał się jedynie na pojazdach konnych, wcale nie był tak bezpieczny, jak mogłoby się wydawać. Przyczyny wypadków w zasadzie były te same co dziś: prędkość, alkohol, nieprzestrzeganie przepisów. Poniżej przegląd prasowy z Kuryera Warszawskiego z 14 kwietnia 1881:

  • Powożący wozem Konstanty Ż., na ulicy Łuckiej najechał na przechodzącego Icka T., który uderzony dyszlem upadł na bruk i potłukł się bardzo w głowę, oraz nadwerężył sobie prawą rękę
  • Na Muranowskiej Lipa Ch., powożący wozem najechał na 7-letniego chłopca, Szlamę K., którego mocno okaleczył
  • Jadący bryczką na Pradze, Lewek Z., przejechał przechodzącego Grzegorza Ł., któremu ciężko uszkodził obie nogi

Gazety codziennie donosiły o kolejnych wypadkach, przejechaniach, potrąceniach, wiele z nich było śmiertelnych. Przyczyn takiego stanu rzeczy było kilka: ciasnota na ulicach, nadmierna prędkość czyli "jazda po kawalersku podczas gdy za granicami obowiązywała jazda kłusem, a kłus wyciągnięty był wzbroniony stanowczo, przy skręcaniu z ulicy w ulicę nie wolno jeździć inaczej niż stępa", zamiłowanie powożących do alkoholu. Kolejny problem to nieprzestrzeganie przepisów, a także brak konieczności jakichkolwiek pozwoleń czy uprawnień na powożenie.

U nas każdy furman, każdy chłop wiozący drzewo uważa się za Pana ulicy; zdaje mu się, że jedzie sobie przez pola i dlatego trzyma się środka. Upuści bat, orczyk mu się odepnie, koń przestąpi przez powóz, spotka kuma, z którym zechce pogadać, staje sobie na środku najspokojniej; nic go to nie obchodzi, że na lewo i na prawo zatrzymują się przejeżdżający, że nie mogą się z miejsca ruszyć, że mu wymyślają - znosi to wszystko ze stoicyzmem, bo go to nic nie obchodzi. Albo szereg powózek puszcza się stępem przez miasto - dwadzieścia, trzydzieści fur lub wózków puszcza się stępem przez ulice - koń od następnej wyjada siano z poprzedzającej i tworzy się nieprzebrany łańcuch, nieprzepuszczający ani powozów ani przechodniów.

Źródła:
Kuryer Warszawski, 14 kwietnia 1881
Stanisław Milewski, Życie uliczne niegdysiejszej Warszawy, Warszawa 2013.

Mapa

Fotografia:

Plac Bankowy, druga połowa XIX wieku - Fot M. Pusch/POLONA, domena publiczna

Materiały dodatkowe