Wichura dobija Warszawę

Zdjęcie dla kartki: Wichura dobija Warszawę Blur dla zdjęcia do kartki: Wichura dobija Warszawę

Źródło: fot. PAP/Stanisław Dąbrowiecki

23 marca 1946

Już od ponad roku licznie napływający do stolicy nowi mieszkańcy gnieździli się w każdym zdatnym do zamieszkania zakątku zrujnowanego miasta. Poza wieloma niebezpieczeństwami związanymi z życiem w ruinach dochodził nowy wróg - pogoda. Niszczycielski żywioł dał o sobie znać 23 marca 1946, wypadała akurat sobota.

Rzeczpospolita donosiła następnego dnia:
Szalejąca wczoraj od rana wichura na ulicach stolicy spowodowała nie tylko oberwanie się licznych cegieł, żelastwa, blachy dachowej, ale także zawalenie się ścian dwóch dużych domów w mieście.
W wielkiej wypalonej 5-piętrowej kamienicy przy ul. Puławskiej 14, pod wpływem wichury usunęły się stropy i spowodowały zasypanie parteru, w którym mieściły się sklepy. Akcja ratunkowa trwała półtorej godziny. Spod gruzów wydobyto 4 osoby nieżywe w tym: fryzjera, Stanisława Jodłowskiego, właściciela zakładu fryzjerskiego, oraz trzy osoby, których nazwisk nie ustalono. Wśród zabitych znajduje się również kapitan W.P.
Podobna katastrofa wydarzyła się w domu 4-piętrowej kamienicy przy ul. Płockiej 17, gdzie wichura zawaliła ścianę domu. Po godzinnej pracy wydobyto spod rumowisk 53-letnią Stanisławę Wojciechowską, niestety już bez oznak życia. Ponadto na mieście wydarzył się cały szereg wypadków odniesienia obrażeń od spadających cegieł i odłamków blachy z domów.

Źródło:
Rzeczpospolita, nr 83 z 25 marca 1946

Janina Gruszczyńska-Jasiak wspomina:
Ludzi zaczęło przybywać, z tobołkami, gnieździli się w piwnicach. Potem dużo było bardzo wypadków, dlatego że były wypalone domy, jak były wiatry, wichury, to niektóre ściany się zawalały. Bo na przykład z jednej strony stał kawałek domu, a środek był zawalony od bomby. Więc ludzie w skrzydłach tego domu, po schodach wchodzili i tak mieszkali, ale jak potem przyszedł wicher, to się zawalało wszystko.
Potem zaczęli to wszystko wyburzać, zakładali liny i albo samochód, albo ludzie ciągnęli, żeby te niebezpieczne sterczące ściany porozwalać. Jak już się ociepliło, to w Warszawie było strasznie. Leżały trupy w piwnicach, nie były odkopane jeszcze, pełno trupów było bardzo płytko pochowanych na różnych skwerach, do tego te tumany kurzu czerwonego z cegły, bo jak burzyli to wszystko, to to stało w powietrzu.

Więcej wspomnień znajdziesz na stronie Audiohistoria.pl - Archiwum Historii Mówionej DSH i Ośrodka KARTA.

Redakcja Rzeczpospolitej ostro zaatakowała BOS za opieszałość w akcji rozbiórkowej:

Nie da się dziś jeszcze ustalić, ile śmiertelnych wypadków spowodował sobotni huragan. Ciężko ranni walczą ze śmiercią w szpitalach i liczba zabitych może się jeszcze powiększyć. Faktem jest jednak niezbitym, że dotychczas stosowane metody rozbiórki zawiodły. Prowadzona od wielu miesięcy akcja nic potrafiła zapewnić bezpieczeństwa ludności miasta, i co za tym idzie, należy ją rozbudować do takich rozmiarów, żeby mogła się przeciwstawić sku­tecznie ciągłej groźbie katastrof budowlanych. [...] Sprawy te warto wy­jaśnić, bo jedną z dość przekonywujących konsekwencji tego rodzaju nieporozumień są cegły, spadające na głowy przechod­niów.

Źródło:
Rzeczpospolita, nr 85 z 27 marca 1946

PKF 30/1946: Biuletyn Odbudowy Warszawy


Zobacz więcej materiałów Polskiej Kroniki Filmowej na stronie Repozytorium Cyfrowego Filmoteki Narodowej.

Fotografia:

Msza w katedrze na ruinach - Źródło: fot. PAP/Stanisław Dąbrowiecki

Materiały dodatkowe