"Był 17 stycznia, niesamowite słońce, ale mróz piekielny" - wyzwolenie Warszawy

Zdjęcie dla kartki: Blur dla zdjęcia do kartki:

Fot. zbiory Krystyny Rasevi/AHM

17 stycznia 1945

Z kupy gruzów wygramolił się jakiś mężczyzna i ze łzami w oczach powiedział: Boże, to już jest wojsko?! Dziecko kochane, ale czy wy już naprawdę jesteście?

Po 5 latach okrutniej wojny stolica Polski wreszcie została wyzwolona z niemieckiej okupacji, od pół roku wolny był prawy brzeg Wisły. Wkraczające do miasta polskie i radzieckie oddziały wojskowe zastały morze ruin.

Niegdyś kwitnąca metropolia została mocno zniszczona już w czasie nalotów we wrześniu 1939 roku, wówczas mocno ucierpiał Zamek Królewski, później swoje dołożyły naloty sowieckie, po powstaniu w getcie zrównano z ziemią całą dawną Dzielnicę Północną. Największy cios przyszedł w czasie powstania warszawskiego oraz w okresie pomiędzy powstaniem a wyzwoleniem, gdy Niemcy z rozmysłem wyburzali zachowane jeszcze budynki, perły warszawskiej architektury (np. pałac Brühla czy pałac Saski).

Zniszczenie budynków to jedno, znaczenie większą tragedią były cierpienia ludności. W roku 1939 roku ludność Warszawy wynosiła 1,3 mln, w tym ok. 300 tys. ludności żydowskiej. Szacuje się, że w trakcie wyzwolenia na lewym brzegu Wisły przebywało nie więcej niż 1000 osób… Niemal wszyscy Żydzi zginęli w obozach zagłady, polscy mieszkańcy Warszawy bądź zginęli w czasie powstania, bądź zostali wywiezieni po jego upadku. Ci którzy zostali, często ostatni ocaleni Żydzi, nie mieli się gdzie podziać, pozostanie w ruinach było dla nich jedyną formą przetrwania. Jedną z takich osób spotkała Anna Szelewicz, gdy wkraczała z polskim wojskiem do opuszczonego przez Niemców miasta:

Przejechaliśmy przez Dziekanów, Łomianki, Bielany, wkroczyliśmy na Żoliborz – 1. Armia Ludowego Wojska Polskiego. Był 17 stycznia, niesamowite słońce, ale mróz piekielny. Weszłam z kolegami do piwnicy przy ulicy gen. Zajączka. Chłopcy znaleźli piecyk, ale nie było rury – dym szedł do piwnicy i gryzł nas w oczy. Wyszliśmy na dwór, cali czarni od dymu. Usiadłam na takiej pięknej otomanie… Za chwilę paliłam z koleżanką krzesła i wszystko, co popadło, w ognisku.

Pomyślałam sobie: Boże, przecież na Żoliborzu mieszka moja ciotka, rodzona siostra mojego ojca. Znam adres, ale nie wiem, gdzie to jest! Nie miałam kogo zapytać o drogę… Co to znaczy wjeżdżać do miasta, gdzie nikogo nie ma… Gdzie jest pusto?!

Wiadukt przy Dworcu Gdańskim był zawalony, sam gruz. W pewnym momencie zauważam człowieka w długim czarnym płaszczu, idącego z getta – schodził powoli po gruzach. Jestem taka szczęśliwa, że kogoś widzę! Idę do niego, on rozpościera ręce i płacze. Myślę: czego on płacze? A on bierze mnie w objęcia i: Boże, to już jest wojsko?! Ja mówię: Tak, my jesteśmy wojskiem, ale proszę mi powiedzieć, gdzie jest plac Wilsona? – Dziecko kochane, ale czy wy już naprawdę jesteście? Dla niego to było takie istotne, a ja myślałam tylko o tym, jak się dostać na plac Wilsona…

Kronika Filmowa 4/1945: Warszawa wolna


Zobacz więcej materiałów Polskiej Kroniki Filmowej na stronie Repozytorium Cyfrowego Filmoteki Narodowej.

Źródło:
Powroty. Warszawa 1945–46, wybór i opracowanie: Magda Szymańska, Wyd. DSH, Warszawa 2020.

Fotografia:

Plac Powstańców Warszawy (dawniej: plac Napoleona), 1945. - Fot. zbiory Krystyny Rasevi/AHM

Materiały dodatkowe