5 października 1939
Po pokonaniu Polski i kapitulacji Warszawy przybył do pokonanej polskiej stolicy sam Adolf Hitler, aby podczas uroczystej wojskowej defilady przyjąć hołd od swojej armii.
Świadek marszu niemieckich wojsk wspomina:
Pustymi ulicami szybko w różnych kierunkach jeździło auto, z którego megafonu rozlegało się ciągle powtarzane po polsku: „Odtąd panowie cywile schodzą do bram. Nie wolno wychodzić na ulicę, podchodzić do okien, gdyż będzie strzelano”. […] Od gmachu Komendy Miasta wyjechała liczna kolumna motocykli z przyczepami. Na siodełkach siedzieli w ogromnych hełmach niemieccy policjanci ubrani w granatowe płaszcze. W przyczepach policjanci półleżeli na lewym boku, odwróceni do tyłu z karabinami w garści i palcem na spuście. Za tą kolumną jechał ogromny, staromodny wóz pancerny, z którego luku nad podkładem sterczał żołnierz obrócony też do tyłu i trzymający palec na spuście karabinu maszynowego. Następnie sunęło otwarte auto z kilkoma oficerami, do którego z tyłu doczepiono działko przeciwlotnicze. Za nim również otwarte auto z generałami. W trzecim zaś, również otwartym aucie niespodziewanie ujrzałem Hitlera. Ubrany w płaszcz politischer Leitera, miał po prawej młodego adiutanta. Hitler blady, o mocno zagryzionych ustach, zrobił na mnie wrażenie histeryka, zmęczonego i całkowicie zobojętniałego na wszystko, co się wokół dzieje.
Niektórzy z mieszkających wówczas w Warszawie Niemców wydawali się czekać na tę chwilę od dawna:
Postanowiłam wreszcie wyjść do miasta. Dotychczas prawie nie ruszałam się z mieszkania, wolałam go pilnować. Na dole, przy bramie Niemcy nie wpuścili mnie, nie podając żadnego uzasadnienia. Byłam wściekła. Musiałam zawrócić. Na schodach spotkałam jednego z naszych niemieckich sąsiadów z naprzeciwka. Zatrzymałam go i zirytowana zapytałam, dlaczego nie pozwalają mi wyjść. Wydawał się jakiś rozgorączkowany. Jego oczy zza okularów błyszczały. „Führer jest dzisiaj w Warszawie – zachłysnął się nieomal. – Odbiera defiladę zwycięstwa niedaleko stąd”. W głosie jego wyczuwało się bezgraniczne uwielbienie, miałam wrażenie, że przy wymawianiu nazwiska Hitlera najchętniej stanąłby na baczność.
Warszawiacy, jeśli już wyszli tego dnia na ulicę, to bardziej z ciekawości nowych przybyszów, niż wiedzeni chęcią udziału w defiladzie:
W Alejach Ujazdowskich odbywała się defilada wojsk niemieckich. Stamtąd kolumny wrogiej armii skręcały w Aleje Jerozolimskie i Marszałkowską w kierunku Saskiego Ogrodu. Staliśmy z żoną na rogu Świętokrzyskiej pod kolumnami PKO. Nad wejściem do gmachu widniał polski orzeł i jakaś sentencja prezydenta Mościckiego. Warszawiacy stali na chodnikach w milczeniu, a ulicą ciągnął nieprzerwany potok ludzi, maszyn i koni. Żołnierze wygoleni, butni, jechali na samochodach, inni siedzieli na wypasionych koniach ciągnących działa, moździerze i cekaemy. Czołgi ciężkie i lekkie jechały ze zgrzytem gąsienic. Na chodnikach panowała przeraźliwa cisza.
Więcej tekstów i zdjęć można znaleźć w serwisie e-kartka z historii. Warszawa 1939, dokumentującym warszawskie przygotowania do wojny, oblężenie stolicy i pierwsze dni okupacji.
Źródła:
Relacja Ksawerego Świerkowskiego, cyt za: Tomasz Szarota, Okupowanej Warszawy dzień powszedni, Warszawa 2010.
Teodora Żukowska, Na skraju dwóch światów… Wspomnienia 1939-1953, Warszawa 2000.
Józef Małgorzewski, zbiór rękopisów BN, sygn. akc. 10600.
Fotografia:
Hitler na placu Marszałka Piłsudskiego podczas defilady. W tle Pałac Saski. 5 października 1939. - Fot. z albumu "Mit Hitler in Polen" (1939)/www.archive.org